Wizyta u fryzjera to niby sprawa prosta. Jednak co zrobić kiedy nie możesz fryzjerowi wytłumaczyć słowami jak ma Cię ściąć, a najpopularniejsza fryzura na mieście to styl „na Limahla”. Efekt końcowy może wyglądać zupełnie inaczej niż planowałeś, więc zaczynasz przeciągać pierwsze spotkanie z chińskimi nożyczkami ile tylko się da.
Moją niechęć wzbudziły również pewne zasłyszane historie, jak i fakt, iż do salonu miałem się wybrać z propozycją fryzury wydrukowaną w formacie A4, znalezioną w internecie. Problem w tym, że w sieci najłatwiej o fryz aktorów i aktorek, więc zrozum moje zakłopotanie, kiedy „na ścięcie” maszerowałem ze zdjęciem hollywoodzkiej gwiazdy. Nazwiska nie podam bo wstyd :)
Już w progu wita Cię przewodnik, z którym idziesz do konsultanta. Konsultant pokazuję Ci opcje czyli cennik. Tu sprawa jest prosta: możesz być obsłużony przez stylistę, seniora lub mistrza i zgodnie z tym rozkładają się również ceny. Po krótkim zastanowieniu wybrałem seniora co by na głowie przypadkiem nie powstało dzieło sztuki, zarówno z ręki mistrza jak i ucznia.
Po chwili pojawia się asystent z niebieskimi włosami, który przygotowuje pole do działania seniorowi. Na początek mycie głowy na sucho. Półlitrowa butelka wody i szampon, na siedząco, przed lustrem :) Do tego kilkuminutowy masaż głowy i szyi, potem spłukiwanie na leżąco.
Jako, że byłem trochę wtajemniczony w dalszą procedurę, po powrocie na fotel zacisnąłem dłonie i oczekiwałem najgorszego. Wtedy właśnie do akcji weszły patyczki do uszu. Delikatnie i z czułością, asystent fryzjera wykonał swoją powinność. I pomimo tego, iż czynność dla chińczyków kompletnie normalna była zupełnie znośna, nadal uważam, iż żaden facet nie powinien czyścić uszu drugiemu facetowi, zwłaszcza jeśli ma niebieskie włosy.
Później było spokojniej. Wypuszczono seniora z jakiegoś schowka bo zjawił się niepostrzeżenie. Spojrzał kątem oka na zadrukowaną kartkę A4, pogładził włosy jak projektant łódek gładzi drewniany kadłub na reklamach piwa i w kilka chwil zrekonstruował fryzurę z fotografii. Między czasie powstrzymał asystenta, który w dłoniach już rozgrzewał puszki z lakierem do włosów.
Wyszedłem zadowolony, trochę jak z wesołego miasteczka. Koszt nieco większy niż zazwyczaj, ale poproś swojego fryzjera o masaż głowy, mycie na sucho i czyszczenie uszu to zobaczymy ile zapłacisz :)
komentarzy 8 do “Nie obawiaj się fryzjera, Krzyśku”
Zostaw komentarz