Hong Kong to największa na świecie ilość restauracji przypadająca na jednego mieszkańca, więc obok zakupów, jedzenie to druga masowa atrakcja dla przyjezdnych. Żarcie jest wszędzie chociaż trudniej o małe, brudne plomby, w których z łatwością o racicę czy innego żurawia na talerzu. Kuchnia Kantońska to podstawa jednak międzynarodowość kulinarna pozostawia szeroką gamę innych opcji dla smakoszy w tym nowo odkrytą kuchnie irańską i masą skorupiaków na lokalnych straganach.
Gweilos czyli ludzie duchy stołują się głównie na wyspie Hong Kong. Nazwa ta to pozostałość po określeniu kolonistów i niechcianych przyjezdnych, która w dzisiejszych czasach przywarła do dobrze zakontraktowanych europejczyków. Innym, mocniejszym określeniem panów w garniturach lansujących się w sobotnie wieczory na Lai Kwan Fong to FILTH (Failed In London, Try Hong Kong).
Tam właśnie uderzyliśmy pierwszego wieczoru aby posmakować życia nocnego. Puby, kluby, gwar i przeróżne rytmy mieszające się między stolikami sąsiadujących lokali, a to wszystko na ulicy przy optymalnej temperaturze 30stu stopni. Rzecz być może uznasz za normalną, jednak po pobycie na Chińskim stałym lądzie, styl zachodniej cywilizacji zaczyna nabierać egzotycznego charakteru :)
„Welcome to the Jungle” z repertuaru Guns’ów zwabiło nas do lokalu jak dziurawa Gouda wabi zgłodniałą mysz. Tutaj zostaliśmy by przy kolejnych klasykach uprawiać hedonkę do późnych godzin wieczornych. O nową znajomość nie trudno, kogoś potrącisz, zajmiesz mu miejsce, uśmiechniesz się i zaraz pada pytanie „skąd jesteś, co tu robisz?”. Impreza odbywa się dosłownie na chodniku…
…a kiedy z chodników zmiotą resztki szaleństwa, czas na typowy trip po wyspach.
Wyspa Lantau, wschodnia rezydencja Myszki Miki to również siedziba największego na świecie siedzącego Buddy. 34 metry wysokości i 250 ton brązu. Cóż, w porównaniu z buddą na stojaka w Wuxi, nie robił już takiego wrażenia. Za to przejażdżka kolejką linową z widokiem na sztuczną usypaną płytę lotniska i resztę wyspy to już coś. Praktycznie każdą atrakcję możesz sięgnąć przy pomocy metra, które jak wspomniałem jest… lepsze, kosmiczne, przeczyste – tylko przypadkiem nie planuj przekąski na trasie.
Gdzie wschód spotyka się z zachodem żarcie smakuje lepiej, słońce grzeje bardziej, smog przeszkadza mniej, neony świecą mocniej. Miejsce gdzie jednego dnia oglądasz lokal na Travel&Planet, a drugiego w nim siedzisz. Parodniowy szał atrakcji z dostawą do domu, gdzie niedogodności schodzą na drugi plan… co w takim razie czeka po drugiej stronie wyspy?
komentarzy 18 do “Imprezy, żarcie i ekskursje”
Zostaw komentarz