Plan był taki aby koło godziny 5tej z tropicielem szlaków (posiadającym auto i prawo jazdy) wyruszyć w nieznane i zdążyć tam zanim zjawi się cała reszta. W pierwszych promykach zaspanego słońca doceniać wyłaniający się na horyzoncie (nowy) cud świata i przy wyimaginowanych dźwiękach „Adagio for Strings” docenić chwilę.
Dobry plan ale… tropiciel szlaków pojechał do rodziny na święta; przy górskiej, minusowej temperaturze promienie słoneczne rady nie dają, a dźwięki smyczków zagłuszył tłum wylewający się z autokarów.
Aby nie tracić czasu na organizowane wycieczki dopięte czasowo na ostatni guzik, na mur dotarliśmy w południe autobusem rejsowym. Badaling znajduję się około godzinę drogi od Pekinu. Rozpoczynając „zwiedzanie” masz dwie opcje: ruszyć za tłumem w prawo na łagodny szlak, bądź wybrać trudniejszą trasę i rozkoszować się odrobiną odosobnienia. My wybraliśmy obydwie opcje z naciskiem na skręt w lewo. Jeśli miałeś okazję mierzyć z aparatu na żółtym lądzie, wiesz jak trudno o kadr bez statystów.
Po murze spacerować można długo, zwłaszcza w stadzie. Pani w szpilkach z dzieckiem na ramieniu, pan z balkonikiem, rodziny na pikniku i zorganizowane grupy. Nie wiem czy wszyscy mieli podobny plan ze smyczkami w tle, wiem za to, że taką konstrukcję warto podziwiać w „kameralnych” warunkach. Rzekłbym, że mieliśmy szczęście wysłuchując historii tych, którzy byli wcześniej i narzekali na tłumy. Drugiej takiej budowli nie ma i nigdy nie wiadomo czy będzie kolejna okazja by rozkoszować się widokiem zdobyczy Dżyngis-chana.
Warto wspomnieć, że konstrukcję budowano 2tyś. lat przy udziale 3.5mln ludzi z czego milion straciło życie. Porównując z koleją tybetańską trudno nie zauważyć, że w temacie ofiar nie wiele się zmieniło.
Na koniec miałem dopisać kilka słów o przysmakach na patyku z centrum Pekinu, ale myślę, że zdjęcia mówią same za siebie. Mimo tego, że byłem przygotowany na taką niespodziankę, poległem. Ruszające się skorpiony i zapach larw ugasił mój zapał zwłaszcza, że nie miałem czym się „zdezynfekować”. Na celowniku pozostają świerszcze… następnym razem.
komentarzy 8 do “Wielki Mur na śniadanie”
Zostaw komentarz