Sanya to miasto na południu wyspy Hainan położone niecałe 2tys. km od Szanghaju. Tu znajduję się jedyna tropikalna plaża w Chinach, a ludzie potocznie zwą to miejsce „Chińskie Hawaje”, głównie ze względu na tą samą szerokość geograficzną i niemal identyczne warunki pogodowe. Jeśli myślisz, że to za daleko aby wyskoczyć na weekend i wsadzić stopę do bulgoczącego oceanu… nic bardziej mylnego.
Zatoka Yalong, Dadonghai i Sanya to najpopularniejsze plaże na wyspie. Ta pierwsza kusi skupiskiem ekskluzywnych resortów, które w sezonie (czyli w czasie Chińskiego Nowego Roku) potrafią sięgać 10000 RMB za dobę. Poza sezonem ceny spadają i dla amatorów smażenia skóry jest to idealna opcja z dala od miasta. Nas natomiast skusiła właśnie bliskość do centrum i aby wieczorów nie spędzać w taksówce czy w autobusie zatrzymaliśmy się bliżej „mrowiska”.
Tak krótki wypad nie pozostawia wielu możliwości turystycznych, oprócz tych absolutnie obowiązkowych: lokalne smakołyki i plażowanie w stylu hula hula! Choć plaży miałem już dość w sobotę, kiedy słońce obeszło się ze mną jak mikrofala z popcornem, zawsze zostaje poszukiwanie lokalnych przysmaków.
Mówią: jak chcesz zjeść dobrze, idź tam gdzie jedzą miejscowi. Tym razem ulica wypełniona różowymi krzesełkami przed licznymi smażalniami znalazła nas sama. Nie minęła chwila jak palce wskazały kucharzowi kałamarnicę, ostrygi i wszędzie chwalony bakłażan, do tego lokalne piwo Anchor. W towarzystwie chińczyka o przepitym głosie wysłuchaliśmy krótkiego recitalu artystek z elektryczną gitarą i piecykiem na kółkach, po czym z pełnym przekonaniem domagałem się rachunku za posiłek od przypadkowego przechodnia. Jak nosisz saszę na biodrze musisz liczyć się z takimi pomyłkami.
A propos saszy… Sanya to również raj dla Rosjan. W sumie nie ma się co dziwić, zawsze to bliżej niż na Hawaje, a moda na czarne, ciasne slipy i reklamówkę w ręku jakoś bardziej wiarygodna w Chińskich realiach :)
Chińczycy zaś lubują się w hawajskich kompletach (koszula+szorty) o jednakowych barwach, bardziej przypominające piżamę niż strój powszedni… ale w tym przecież cała zabawa, wyglądać shuang.
Na wyspie odbywały się kilkakrotnie wybory Miss Świata, w 2006 roku Pudzianowski zajął drugie miejsce w konkursie Strongmanów. Swoją drogą nie jest dla mnie zaskoczniem, że nie był pierwszy, 34 stopnie przy takiej wilgotności to nie najlepszy czas na dźwiganie kamieni… chociaż po jakimś czasie nie pozostaje nic innego do roboty.
W domu zlądowaliśmy w niedzielną noc otrzepując ubranie z jeszcze ciepłego piasku. Gdyby nie codzienne sesje namaszczania się kremem nawilżającym rzekłbym, że było idealnie ;)
komentarzy 20 do “A o plażach w Sanya słyszałeś?”
Zostaw komentarz