…czyli Polski Dzień w Szanghaju. Odbył się w tą sobotę i pech tak chciał, że pogoda nie dopisała. Uzbroiwszy się w parasol wyruszyliśmy na podbój drewnianej wycinanki, licząc na małe kolejki i garstkę zwiedzających, spłoszonych deszczem.
Najwyraźniej pogoda zainteresowanych nie zraziła i coś mi się wydaję, że przez następne miesiące tak pozostanie. Na terenie Expo jest gdzie się schować, przeczekać a przy okazji pozwiedzać (o ile nie stoisz w kolejce).
Kierując się w stronę naszego pawilonu, minęliśmy po drodze Plac Europejski, na którym według planu powinien odbywać się „polski performance”. Zamiast tego scenę okupywali zniechęceni rockmani, wściekli, iż zostali dostarczeni na miejsce już o 6 rano, a na ostre granie nie zapowiadało się przez następne kilka(naście) godzin. Dach i instalacja przemokła, więc organizatorzy zwlekali z wydaniem muzykom pozwolenia.
Kolejka do pawilonu nie zachęcała… ospały wąż poszyty parasolami ruszał się jak po sytym posiłku, choć w porównaniu z anakondą owiniętą wokół niemieckiego pawilonu, nasza żmija była niegroźna. Dla nas to nie problem, bo my służbowo, na statek… od tyłu. Marcin wcześniej obadał teren i na hasło „jesteśmy z Polski” wrota się otwarły.
Na początek Bagiński i jego „Historia Polski”. Miałem być pierwszym, który wyniesie zarejestrowane video w pełni, ale po oglądnięciu odpuściłem. Technicznie jak zwykle profeska, ale od strony typowego (chińskiego) widza rzekłbym, iż nasz kraj to wiekowa szachownica dla większych graczy. Trochę depresyjne podejście do tematu i promocji kraju biorąc pod uwagę realizację z pawilonu Monako kończącą się w 3000 roku na lewitującej zielonej wyspie z fajerwerkami w tle. Nasza kończy się rozświetloną Warszawą z wielką flagą Unii Europejskiej, więc podobnie ;)
Koncepcja pawilonu ciekawa, ale niepełna. Bo gdzie zbroja husara, gdzie postacie utwardzające grunt pod rozkwitającą ojczyzną, gdzie chociażby nasz wieszcz Chopin, którego nazwiskiem sygnowany był co drugi pokaz na Polskim Dniu Expo. Pozostała za to wycinanka, skróty z konkursów Miss Polonia, zajawki z Kronik Filmowych no i …animowany smok. Ów smok to w moim przekonaniu atrakcja, która podbija ranking Polskiego Pawilonu. Za ścianą siedzi schowany chińczyk i głosem smoka zaczepia ciekawskich. Strzał w dziesiątkę bo właśnie to zatrzymuję lokalną widownie najdłużej.
Na koniec…. bigoooos! Był bigos, ruskie pierogi, mini gołąbki, golonka i wszelkiej maści polskie przysmaki. Trochę stuningowane pod zglobalizowaną klientele, ale przyczepić można się głównie do ceny. Wspominając ruskie za 2,70pln w Kmarze na ul.Pomorskiej, trudniej wyłożyć dziesięć razy więcej za dwa razy mniej. No i polskiego piwa brak!
Całego dnia przy jednym pawilonie spędzać nie warto, więc pozwoliliśmy sobie na wycieczkę po tych, które były w miarę luźne. Chwyt a’la „jesteśmy z Polski” zadziałał w Greckim, a Brytyjski trafił się nawet w wersji VIP tour. W sumie 13 zaliczonych.
Kulminacją całej wizyty było przedstawienie taneczno-muzyczne w jazzowo-rockowych aranżacjach utworów Chopina z otwarciem w wykonaniu Leszka Możdżera. Mała sesja i pogawędka o starych żabiankowych kątach ukoronowała naprawdę przyjemny show „Let’s Dance Chopin”.
Tu naprawdę powinienem napisać „koniec” jednak dalszy Expo trip przeniósł się do klubu z elektroniczną interpretacją Chopina, która nie wypadła najlepiej. Za to sama wizyta w Zhijiang Dream Factory zaowocowała późniejszym (wtorkowym) kompromitującym wywiadem dla TVPolonia o polakach w Szanghaju.
Sobotni Polski Dzień Expo skończył się w niedzielę o poranku… niosąc ze sobą wieść o nowej divie karaoke w stylu wolnym, zwanej… Marcin :)
komentarzy 11 do “Bigos a’la Expo”
Zostaw komentarz