Zaczęło się od zdjęcia na facebook’u zrobionego w drodze do pracy. Komentarze przypomniały o „Zawieście czerwone latarnie” Yimou Zhang’a, a potem już poleciało.
Ogólne zapiski o lokalizacji kręcenia filmu wskazują na Pingyao, ale dokładny adres ustaliłem w trakcie podróży do Taiyuan, największego miasta w prowincji Shanxi (nie Shaanxi). Tu przenocowałem.
Kwatery Qiao, do których zmierzałem znajdują się we wiosce Qiaojiabao w hrabstwie Qi, mniej wiecej w 3/4 drogi do Pingyao. Jako, że był to okres świąteczny w Chinach, nie byłem osamotniony w podróży. Czas oczekiwania w kolejce do autobusu to 2 godziny, kolejne 30 min już w kabinie, a sama trasa trwała niecałą godzinę. Autobus w pewnym momencie zatrzymał się, kierowca krzyknął nazwę Qiao Jia Da Yuan i dosłownie 5sekund później ruszyliśmy dalej. Zanim zorientowałem się, ze to mój przystanek byliśmy kilka kilometrów dalej.
Pytam o to kierowcę, ten zaczyna krzyczeć, wiec i ja się wydzieram. Otworzył drzwi i kazał wysiadać. Jedna z podróżujących skorzystała i również wysiadła deklarując pomoc. Znalazła taksówkę, której bym nigdy nie posądzał o bycie taksówką i wynegocjowała stawkę za ten krótki kurs. Dzięki! Wesoły kierowca muzułmanin z samochodem wyglądającym jak pół Tico i historią życia zapisaną w zmarszczkach zrobił paradę pod prąd pod samą bramę, spod której nas wygonili. Dotarłem.
Wstęp na teren kwater Qiao, które są pierwowzorem dzisiejszych zamkniętych osiedli to 75rmb. Mimo to do środka dostałem się przypadkowo przez tylne wyjście podczas zamieszania z chińskimi turystami. Rzucili się na mnie z aparatami pozując jakbyśmy przyjechali tam razem. Nie rozumiem posiadanie laowai’a w prywatnej kolekcji zdjęć, ale tego dnia obdarzyłem kilkanaście rodzin swoją obecnością w albumach rodzinnych. Mój nowy rekord.
Kwatery, tudzież rezydencje Qiao są pięknie zachowane i funkcjonują już tylko jako muzeum. Mimo podobnego układu każda z kwater ma swój charakterystyczny, bogato zdobiony styl. Zrobienie zdjęcia bez chińskiego turysty w kadrze wymaga sporo cierpliwości, ale opłacało się. Kiedy stoisz tam zupełnie sam obrazy i dźwięki zaczynają działać. Wessało mnie na dwie godziny i właściwie tylko obiektywy kolejnych aparatów oraz spadek temperatury przyspieszył zwiedzanie.
Niebo zaciemniało, wiatr pochłonął kilka straganów, czas było wyjść na drogę i złapać autobus w kierunku Pingyao. Nie doczekałem, a taksówkarze jak hieny rączki zacierali. Jak poszły negocjacje i czemu jazda taksówką była wyjątkowa wtrącę niebawem.
komentarzy 10 do “Zawieście czerwone latarnie”
Zostaw komentarz